czwartek, 10 marca 2016

Chapter Three: Ważne, że jesteś cała


"Ile znaczy twarz, którą masz na start? 
Całe twoje gry jak firmowy znak."

-Co tu się odkurwia?-tubalny głos Goyle'a rozniósł się po dormitorium Prefekta Naczelnego Slytherin'u.-Jakaś orgia? No wiecie co? I nas nie zaprosiliście?
-Szukaliśmy Was cały wczorajszy wieczór!-krzyknęła Pansy ściągając ze śpiących jeszcze przyjaciół kołdrę.-Tak nagle zniknęliście, martwiliśmy się o was!

Z ust wybudzonych Ślizgonów wydobyły się zbolałe jęki. Żadne z nich nie miało ochoty wstawać, a w szczególności Zabini, który minionego wieczora wypił najwięcej z całego towarzystwa. On jedyny przewrócił się na drugi bok, przykrywając twarz poduszką. Głowa bolała go niemiłosiernie, a suchość w ustach była nie do zniesienia.
-Kac morderca nie ma serca, co, Diable?-zarechotał Greg obserwując poczynania Blaise'a.
-Zamknij się już, marna imitacjo czarodzieja.-wymamrotał w odpowiedzi brunet, którego nerwów zdecydowanie nie należało wyprowadzać dziś na próbę. Podły humor i złe samopoczucie z pewnością nie zapowiadały mu przyjemnej soboty, którą planował spędzić w Hogsmeade.
-Jak w ogóle tu weszliście?-zapytał gospodarz, przeciągając się.
-Podałeś mi hasło, kiedy z Hermioną i Theo nieśliśmy Cię tu, gdy byłeś kompletnie zalany.-wyjaśniła Pansy z uśmiechem -Na początku roku, o ile się nie mylę. Chyba urodziny jakiejś Krukonki...
Hermiona podniosła się do pozycji siedzącej. Miała na sobie ubrania z wczorajszego dnia, a jej włosy sterczały na wszystkie strony. Większość makijażu, którego nie miała możliwości zmyć, wtarło się w poduszkę. Dziewczyna, podobnie jak jej przyjaciele, wcale nie miała ochoty opuszczać cieplutkiego łóżka i najchętniej przespałaby resztę dnia. Nawet Blaise, który dalej leżał na skraju łóżka, przygniatając ciałem jej stopy, przestał sprawiać jej jakikolwiek problem.
Jedynie Theodor w dalszym ciągu spał na fotelu. Był strasznym śpiochem i niełatwo było go wybudzić. Chrapał smacznie, a jego brązowe włosy, opadały na bladą, przystojną twarz, która zachwycała połowę uczennic Hogwartu. Wyglądał nad wyraz spokojnie i niewinnie, co było żywym dowodem na to, że pozory mylą.
-Jest już po jedenastej, a wy jeszcze się wylegujecie.-mruknęła Parkinson kręcąc głową z dezaprobatą.-Nott, śpiochu, pobudka!
Draco niechętnie podniósł się z łóżka, przysięgając sobie w myślach, że zmieni hasło. Gdyby nie Ci niezapowiedziani goście, nikt nie przerwałby im snu, którego w ostatnim czasie mieli niewiele. Theo i Hermiona zakuwali, on sam cierpiał na bezsenność, a Zabini... No cóż, on zwykle kładł się bardzo późno, po czym rano narzekał, że jest niewyspany. Trwało to od pierwszego roku, a rozbrykany Ślizgon zdawał się wcale nie uczyć na błędach.
-Mogliście nam dać jeszcze z dwie, bądź trzy godzinki.-westchnęła Granger leniwie wygrzebując się z łóżka.
-Popieram Cię całkowicie, Mionko.-mruknął Diabeł, który w myślach przeklinał Pansy i Grega za tę niezbyt przyjemną wizytę.
Hermiona podeszła do okna, aby po chwili rozsunąć zasłony i wpuścić do pokoju trochę światła. Jej oczom ukazał się przyjemny dla oka krajobraz. Słońce delikatnie świeciło, a lekki wiatr delikatnie poruszał koronami drzew. Zapowiadał się bardzo przyjemny dzień, który ze względu na brak lekcji, mogła spędzić na błoniach, w towarzystwie przyjaciół, bądź polatać na ukochanej miotle, która przez ostatni natłok zajęć nie była używana.
-Może wyjdziemy dziś na pole?-zapytała z uśmiechem, odwracając się ku Ślizgoną.
-To dobry pomysł. Chętnie zaczerpnę świeżego powietrza.-uśmiechnął się Draco.-Nie mam ochoty na kolejny dzień w dormitorium. Leniuchowanie zrobiło się już nudne.
-Spotkajmy się więc przed Wielką Salą, od razu po śniadaniu. Nie ma na co czekać, taka pogoda będzie teraz rzadkością.-wyszczerzyła się Pansy.
Wszyscy wesoło przytaknęli. Dziewczyny wspólnie opuściły pokój Malfoy'a, pozostawiając chłopakom wybudzenie  Nott'a, który w dalszym ciągu pochrapywał cicho w fotelu.

Kasztanowłosa Ślizgonka, ubrana w szare legginsy, sportowe buty i białą bokserkę czekała na swoich przyjaciół w umówionym wcześniej miejscu, z miotłą w dłoni i czarną bluzą pod pachą. Była w doskonałym nastroju. Czuła się o wiele lepiej, niż zaledwie godzinę temu, do czego przyczyniło się nie tylko pyszne śniadanie, ale i jej  rozpromieniona przyjaciółka, Pansy. Ten dzień zapowiadał się bardzo obiecująco. Postanowiła sobie odpuścić naukę, biorąc pod uwagę ostatni nad wyraz pracowity tydzień.
-Gdzie Blaise?-zapytała, widząc Grega, Draco i Theo zmierzających w jej kierunku.
-Źle się czuję. Śpi u mnie.-wyjaśnił blondyn, całując ją jak zwykle w policzek.
Hermiona zaczęła rozmawiać z przybyłą trójką Ślizgonów, aby jakoś zorganizować sobie czas przed przybyciem Parkinson. Ciemnowłosa dziewczyna wróciła jeszcze na chwilę do dormitorium, aby przebrać bluzkę, którą oblał jej mlekiem pierwszoroczny Gryfon, podczas śniadania.
-Już jestem.-usłyszeli za sobą głos Pansy.-A gdzie Blaise?
-Leczy kaca.-odpowiedział szybko Goyle.-To gdzie idziemy? Błonia, tak? Miona, będziesz latać?
-Będę.-uśmiechnęła się dumnie, unosząc delikatnie miotłę, jakby na potwierdzenie swoich słów.-Dawno tego nie robiłam, stęskniłam się.
Granger od zawsze pasjonowała się Quidditchem. Zarazili ją tym jej ojciec i Draco, którzy potrafili mówić o nim godzinami. Wiliam zabierał swoją córkę i jej przyjaciela na mecze, ciesząc się, że mają wspólne zainteresowania. Kiedy tylko dowiedział się, że jego jedyne dziecko chce nauczyć się latać zakupił jej imponującą miotłę. Nie minął tydzień nauk, a Hermiona śmigała jakby robiła to od urodzenia, sprawiając, że pan Granger był niewyobrażalnie dumny.
Prowadząc żywą dyskusję pięcioosobowa grupa wybrała się na błonia, aby spędzić tam najbliższe godziny. Gdy dotarli na miejsce Pansy rozłożyła na trawie duży, zielony koc, tuż pod rozłożystym dębem. Draco oparł się o jego pień patrząc figlarnie na zawzięta przyjaciółkę, która założywszy bluzę, wsiadła na miotłę. Jej skupiona i poważna twarz naprawdę go bawiła.
Nie trzeba było długo czekać-dziewczyna wzbiła się w powietrze. Szybowała nad ziemią z uśmiechem oglądając Hogwart i błonia z lotu ptaka. Widok zapierał dech w piersiach. Dopiero teraz całkowicie zdała sobie sprawę, jaką wspaniałą rozrywką jest latanie i postanowiła, że nigdy z niej nie zrezygnuje.
Zrobiła parę kółek, patrząc ukradkiem na swoich przyjaciół rozmawiających w cieniu drzewa. Uśmiechnęła się do siebie. Kochała ich całym sercem i była w stanie oddać za nich życie. To dzięki tym wspaniałym ludziom radziła sobie w życiu. Zawsze mogła na nich liczyć i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Uważała, że o Slytherin'ie można powiedzieć wiele niepochlebnych rzeczy, ale nikt nie miał prawa zarzucić braku oddania.
Kiedy przygotowywała się do lądowania straciła panowanie nad miotłą, która zaczęła zachowywać się nienaturalnie. Wierzgała i podskakiwała, nie dając dziewczynie szans na bezpieczne znalezienie się na ziemi.
Przerażona Hermiona próbowała ratować się na wszystkie sposoby, które przyszły jej do głowy. Najmocniej jak potrafiła chwyciła się trzonu miotły, próbując ponownie jej dosiąść. Jej upór był jednak daremny i nim się obejrzała zaczęła spadać w dół. Głośny pisk wyrwał się z jej gardła. To już  nie była zabawa na szkolnym korytarzu, grożąca co najwyżej upadkiem i potłuczonym tyłkiem. Upadek z takiej wysokości mógł ją nawet zabić.
Łzy napłynęły jej do oczu i choć minęło zaledwie kilka sekund ona czuła, jakby czas się zatrzymał. Zacisnęła kurczowo powieki, zdając sobie sprawę, że zaraz z dużą siłą uderzy o ziemie.
Nic takie jednak się nie stało. Otworzyła powieki stwierdzając, że w dalszym ciągu unosi się nad ziemią. Lewitowała, będąc zaledwie kilka centymetrów nad trawą. Tuż obok  niej znajdował się przerażony Draco, Pansy, która wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać oraz Ron Weasley, który w ręce dzierżył różdżkę. Uratował ją, pomimo, że latami dokuczała jemu i jego przyjaciołom. Nie potrafiła tego zrozumieć.
Rudzielec spokojnie opuścił ją na miękką powierzchnie, a w jego oczach zdołała zobaczyć troskę i nutkę strachu. Z pomocą Dracona podniosła się do pozycji stojącej. 
-Dziękuję.-wyszeptała nie wiedząc co może jeszcze powiedzieć. Przestraszyła się nie na żarty.
-Nie ma sprawy. Ważne, że jesteś cała.-odparł z uśmiechem.-Wszystko ok?
-Tak... Tylko trochę kręci mi się w głowię.-wymamrotała.
-Pansy, zaprowadź Mione na koc.-powiedział oschle Malfoy, nie spuszczając oczu z Weasley'a.
Parkinson bez słowa objęła dziewczynę ramieniem prowadząc ją w stronę dębu. Ona również ogromnie przeżywała niedoszły upadek przyjaciółki, który mógł się skończyć niezwykle tragicznie. Gdzieś w środku odczuwała wdzięczność adresowaną do znienawidzonego Gryfona. W końcu to jemu zawdzięczała życie Hermiony.
Ron i Draco zostali sami. Ślizgon nieufnie przyglądał się rudzielcowi nie wiedząc, jak powinien się zachować. Wiedział, że gdyby nie jego refleks najpewniej stracił by najważniejszą osobę. Był również zły na siebie, że spuścił ją z oka. Obiecał Williamowi i Elizabetch że będzie jej pilnował, nie dopuszczając, aby choć jeden włos spadł z jej głowy. Pierwszy raz zawiódł. Gdyby nie Weasley... Wolał nawet o tym nie myśleć.
Z drugiej jednak strony nie sądził, aby miotła dziewczyny zaczęła tak sama z siebie świrować. Była nowa, miała zaledwie dwa miesiące. Cholernie droga i dobra jakościowo. Z najlepszego sklepu na Pokątnej. Z jakiej racji miałaby się tak nagle zepsuć? Ta sprawa śmierdziała mu na kilometr i postanowił, że nie spocznie dopóki nie dowie się, co tak naprawdę się stało.
-Dziękuję za uratowanie Hermiony.-mruknął w końcu, na co rudzielec uśmiechnął się szeroko.-Jeśli chcesz jakąś nagrodę, chociażby pieniężną, to wiesz, że możesz się o nią dopominać... To żaden problem, w końcu zasłużyłeś...
-Nie chce żadnych pieniędzy.-zaprotestował szybko.-Jak dla mnie ważne jest zdrowie i życie Hermiony, a nie jakieś tam podarunki. Cieszę się, że mogłem pomóc. To naprawdę wspaniała dziewczyna i powinieneś jej pilnować.
-Ta, jasne. W każdym razie dzięki jeszcze raz. Jestem twoim dłużnikiem-wysyczał i odszedł w stronę grupki Ślizgonów, która starała się jakoś uspokoić Hermione.
Dziewczyna nie mogła zrozumieć, dlaczego jej miotła zachowywała się tak, a nie inaczej. To samo tyczyło się Rona. Ta cała sytuacja była tak pokręcona, że nawet dla niej tego było za wiele. Miała w głowie tak wiele pytań, a na żadne nie znała odpowiedzi i nie zapowiadało się, aby to miało się zmienić.

Draco i Blaise przechadzali się skąpanymi w mroku błoniami. Do kolacji zostało dobre pół godziny, a ich przyjaciele już dawno siedzieli w zamku, odpoczywając po pełnym wrażeń dniu. Ostatnio nie mieli czasu na spokojną rozmowę, toteż postanowili skorzystać z wolnej chwili i pójść na wieczorny spacer. Malfoy już od dawna miał potrzebę zwierzenia się przyjacielowi, na którego zawsze mógł liczyć.
-Nie rozumiem, czego Wieprzley chce od Hermiony.-blondyn zaczął męczący go temat-Ostatnio cały czas się przy niej kręci. Wątpię, żeby miał czyste intencje co do niej.
-Ta, ja też za bardzo nie wiem, o co mu chodzi. Dziwny koleś. Jeszcze przed wojną nagminnie mieszał ją z błotem, a teraz nie dość że ją ratuję, to jeszcze cały czas się szczerzy w jej kierunku.
-Czy on serio myśli, że ma u niej szanse?-zakpił Draco, chociaż w jego głosie można było wyczuć nutkę niepewności.-Żadna porządna Ślizgonka nawet nie spojrzy na Gryfona! A co dopiero kogoś pokroju Weasley'a.
-Wiesz... Theo jest z jego siostrą i podobno są szczęśliwi.-przypomniał Blaise.-Nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się że on się jej podoba...
-To przecież oczywiste, skoro są razem.-mruknął.
-Och, nie mówię o Ginny i Theodorze. Chodzi mi o Hermione. Wiesz, na laski działają takie rzeczy. W końcu ją uratował, w jej oczach jest tak jakby bohaterem.
Blondyn zamyślił się na chwilę. Czy Zabini mógł mieć racje? To fakt, Ron uratował Mione i sam mu za to podziękował, jednak nie sądził, że ta mogłaby na niego patrzeć w przyjaznym świetle. To był W e a s l e y.
Biedny, niedorozwinięty umysłowo, brudas Weasley. W prawdzie trochę wyprzystojniał i zaczął się lepiej ubierać, ale to przecież niczego nie zmieniało! W dalszym ciągu był skończonym kretynem. Hermiona była dla niego za ładna i za mądra. Przecież ona go nawet nie lubi!
-Ona taka nie jest.-wysyczał.-Jestem pewien, że nawet nie wzięła go pod uwagę.
-Nie żeby coś, stary, ale to wygląda nieco inaczej. Nie chce Cię martwić, ale on może poważną konkurencją...
-Konkurencją?-zapytał Draco z niezbyt inteligentnym wyrazem twarzy.
-Oj, no nie mów że Mionka Ci się nie podoba!-wytrzeszczył się wesoło Blaise.-Widać, że szalejesz za nią od czwartego roku, nie wypieraj się!
-Diable, nie pierdol głupot!-warknął.-To moja przyjaciółka, kocham ją jak siostrę. Nigdy nie myślałem o niej w ten sposób...
Ciemnoskóry roześmiał się serdecznie. Draco mógł być sobie jednym najlepszych uczniów, ale kłamać nie umiał  w ogóle. To, że Hermiona mu się podobała było tak oczywiste jak to, że Astoria Greengrass wypycha stanik. Był w końcu jego przyjacielem i wiedział, kiedy mówi prawdę, a kiedy blefuje. Blondyn mógł się zapierać ale on i tak swoje wiedział. Przykry był jednak fakt, że Weasley mógł sprzątnąć mu Granger sprzed nosa.
-Jasne, jasne.-prychnął.-A wiesz co? Wydaję mi się, że po prostu jesteś o nią zazdrosny!
-Ja?!-krzyknął Malfoy.-Nie jestem zazdrosny, ani trochę! Niech sobie robi co chce, może nawet wyjść za niego za mąż, jak jej się tak bardzo podoba! W końcu jest wolnym człowiekiem, ma do tego prawo!
-Nieee, ty wcale nie jesteś zazdrosny.-ironizował brunet, przewracając oczami.
-Nie jestem! Po prostu się o nią martwię. Coś mi mówi, że ta sytuacja z miotłą to wcale nie był przypadek.
-Co masz na myśli?
-No wiesz, była w dobrym stanie. Hermiona bardzo o nią dba. Nie wydaje Ci się dziwne, że nagle zaczęła tak wariować?
-Możesz mieć trochę racji... Ale niby kto chciałby jej zaszkodzić?
-Wiesz, że Gryfoni jej nienawidzą. Może to któryś z nich.
-O tak, już widzę, jak jeden z Gryfiaków robi coś takiego! Nie sądzisz, że to bardziej pasuję do nas? Oni nie skrzywdziliby muchy, a co dopiero człowieka.
Nagle Draco pomyślał o czymś, czego wcześniej nie brał pod uwagę. Nie, to na pewno nie było tak... Przecież taka opcja po prostu nie mogła istnieć, bo niby jak? To było nierealne i nieprawdopodobne. Ale jeśli, w jakimś wypadku, teoretycznie, miałoby okazać się prawdą, Hermiona byłaby w ogromnym niebezpieczeństwie.
-Wracajmy już do zamku, spóźnimy się na kolacje.-wymamrotał Malfoy, po czym zaczął zmierzać w kierunku Hogwartu.
Blaise pobiegł za nim, uśmiechając się sam do siebie Teraz przynajmniej miał pewność, że jego przyjacielowi naprawdę podoba się Granger i wiedział, że musi mu pomóc.

* * *
Hej wszystkim!
Wybaczcie za moją bardzo długą nieobecność. Mam nadzieję, że ktoś czekał na rozdział i nie zapomnieliście o moim blogu. Obiecuję, że teraz rozdziały będą pojawiać się częściej i tym razem będzie się w nich dużo więcej działo!
Wiem, że trójeczka nie jest za wysokich lotów, jednak naprawdę się starałam, aby to jakoś wyglądało. Postaram się popracować nad stylem pisania i poprawię błędy, jeśli jakieś się znajdą!

Polubiliście którąś z postaci? 
Który wątek najbardziej Wam się podoba? 
Wprowadzilibyście jakieś poprawki, jeśli chodzi o fabułę opowiadania? 
Koniecznie odpowiadajcie w komentarzach!
Jestem ciekawa waszej opinii! :)

Ściskam i całuję i jeszcze raz
 przepraszam za tak długą nieobecność!
Danica

3 komentarze:

  1. Witaj,
    Przeczytałam Twoje rozdziały od początku i chciałabym Cię pochwalić za duże pozytywne emocje, jakie u mnie wywołałaś. Mimo że nie przepadam za Dramione - bardzo mi się podobała Twoje opowiadanie. Akcja jest świetnie zbudowana, a dialogi dobrze opisane. Czytając jednym tchem, oderwałam się od rzeczywistości. Dzięki tobie przeniosłam się do innego świata. Dziękuję! Cieszę się, że tutaj trafiłam. Czekam na kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny i zapraszam do mnie. Pojawiło się nowe opowiadanie o tematyce wojennej.
    www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział.
    Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się akcja z Ronem. Draco zazdrosny o Hermione, jak fajnie. Ciekawe co dalej będzie się działo.
    Pozdrawiam
    http://dramionebowystarczypokochac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam zazdrosnego Dracona! <3
    i bardzo lubię twoje dialogi, powinnaś kiedyś spróbować napisać scenariusz :)
    https://rose-to-nie-rosie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Spodobał Ci się rozdział? Tak? Nie?
Jestem bardzo ciekawa, co o nim sądzisz, niezależnie od tego, czy jest to opinia pozytywna, czy też negatywna. Każda jest dla mnie ogromnie ważna.
Nie czekaj: Choćby w kilku słowach opisz swoje wrażenia!
Dla Ciebie to tylko krótka chwila, a dla mnie duża porcja motywacji.