Hermiona nienawidziła poniedziałków. Głównie dlatego, że pierwszą lekcją była Transmutacja ze znienawidzoną nauczycielką. Trzeba było wcześnie wstać, a na spanie do jedenastej, które było ogromną zaletą weekendów, nie można było liczyć.
Gdy chodziła po pokoju, czytając po raz tysięczny książkę do znienawidzonego przedmiotu, usłyszała pukanie do drzwi. Pierwszą myślą, jaka pojawiła się w jej głowie były odwiedziny Draco. Często chodzili razem na posiłki, rozmawiając przy tym wesoło. Szybko poszła przywitać gościa.
-Hej, nie przeszkadzam?-Ron Weasley stał przed nią uśmiechając się promiennie.
-Ee, nie... Czy coś się stało?-zapytała nieco zdziwiona jego obecnością.
Co jak co, ale jego się tu nie spodziewała. Całą niedzielę omijała go szerokim łukiem nie mając ochoty na rozmowę. Czuła się zażenowana faktem, że ktoś, kogo przez tyle lat traktowała jak zwykłego śmiecia uratował jej życie.
-Pomyślałem, że moglibyśmy iść razem na śniadanie i lekcje. Mógłbym Ci pomóc z Transmutacją, wiem że nie idzie Ci za dobrze, a ja, nie chwaląc się, jestem z niej całkiem niezły. Jeśli chcesz oczywiście.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Jeśli by odmówiła, byłoby to ogromnym nietaktem, zwłaszcza, że zawdzięczała mu tak wiele.
-No możemy... To miło z Twojej strony.-uśmiechnęła się nieśmiało.-Poczekaj, wezmę torbę i możemy iść.
Zamknęła mu drzwi przed nosem, po czym spojrzała na zdziwioną całą sytuacją Pansy, która właśnie rozczesywała swoje proste, brązowe włosy.
-Miona, na Salazara, co tu się dzieję?-zapytała Parkinson.
-Gdybym ja jeszcze wiedziała.-powiedziała Granger, biorą z łóżka pełną książek, czarną torebkę.
-Powodzenia...-mruknęła jeszcze ciemnowłosa, patrząc jak przyjaciółka wychodzi z dormitorium.
Ron przez całą drogę bardzo dużo mówił, rozśmieszając Ślizgonkę do łez. Był dla niej miły i sympatyczny, czego po tym wszystkim w żadnym razie by się nie spodziewała. Zupełnie zapomniała o problemach i oddała się miłej konwersacji, która z każdą chwilą sprawiała jej coraz więcej przyjemności.
Gdy weszli do Wielkiej Sali wszystkie oczy zwróciły się na nich. Uczniowie ze zdziwienia zaczęli przecierać oczy nie mogąc uwierzyć w to, co widzą. Oni jednak nie zwracali na to uwagi i rozmawiając razem usiedli przy stoliku Gryffindoru.
Blaise spojrzał na zszokowanego Draco znacząco. Blondyn miał ochotę podejść tam i obić rudzielcowi piegowatą twarz. Przecież to nie mogła być prawda! Jak Hermiona mogła z nim rozmawiać! Nie, nie, nie, jemu się to tylko wydaję!
-Kurwa mać.-przeklną obserwując roześmianą parę.
-A nie mówiłem?-syknął Zabini, również niezadowolony całą sytuacją.
-Nie wierze, to jest chyba jakiś żart! I to nieśmieszny!-warknął Malfoy.
Po chwili przysiadła się do nich oniemiała Pansy,również obserwując swoją przyjaciółkę rozmawiającą z Weasley'em. Nie wiedziała co ma myśleć. Przecież Hermiona miała wyrobione zdanie na temat Rona. Dlaczego więc teraz rozmawiała z nim w najlepsze?
-Co tu się dzieję?-zapytał rozżalony Draco, patrząc pytająco na Parkinson-Jak to możliwe?
-Skąd mam wiedzieć!-bąknęła nadąsana-Ta pokraka przylazła rano do naszego dormitorium. Jeden Merlin wie, skąd znała hasło. Zaproponowała jej pomoc w nauce i wspólne śniadanko. Dacie wiarę?!
-Nie no, ja zaraz oszaleje!-jęknął blondyn, patrząc z nietęgą miną na swoją przyjaciółkę. Widać bardzo dobrze bawiła się z tym rudym obwiesiem-Może jeszcze zacznie z nim chodzić, co?
Jako jedyny milczał Blaise, w myślach kalkulując zaistniałą sytuacje. Również bardzo mu się to wszystko nie podobało. Naprawdę chciał się mylić, jeśli chodzi o całą sytuacje. Nienawidził Weasley'a i wcale mu się nie uśmiechało, aby ten startował do jego przyjaciółki.
* * *
-Gdzieś ty była tyle czasu!?-krzyknęła Pansy, kiedy Hermiona wróciła do dormitorium.
Było już po ciszy nocnej, a ona, od razu po zakończeniu lekcji zniknęła na większość dnia nie mówiąc nikomu gdzie i z kim idzie. Wszystkie pozostałe dziewczyny już spały, jedynie Parkinson przez cały wieczór siedziała na swoim łóżku cała w nerwach czekając na powrót przyjaciółki. Była pewna że Draco też nie może zmrużyć oka.
-Um, Ron pomagał mi w Transmutacji. Byłam w jego dormitorium.-odparła obojętnie wzruszając ramionami. Rzuciła torbę na swoje łóżko i skierowała się w stronę łazienki.
-Co ty tak teraz z tym Weasley'em?-zapytała podejrzliwie Pansy.
Doskonale znała Hermione i wiedziała, kiedy coś było na rzeczy. Wolała się jednak upewnić, licząc na to, że dziewczyna podzieli się z nią ostatnimi przemyśleniami. Prawdę powiedziawszy naprawdę się o nią martwiła. Konflikt Ślizgonów z Gryfonami przeszedł już do historii i nagle ona postanowiła go zażegnać prowadzając się z jednym z nich? I to jeszcze z tą najgorszą szumowiną?
-Kolegujemy się.-powiedziała po chwili namysłu Granger, po czym nacisnęła klamkę drzwi łazienki, aby po chwili znaleźć się za nimi.
Stanęła przed lustrem i zmyła makijaż, po czym odpięła guzik spodni, pozwalając im spaść na płytki. Po chwili pozbyła się również koszulki oraz bielizny. Weszła pod prysznic, sprawiając, że strumień letniej wody oblał jej ciało, które jak zwykle postanowiła potraktować płynem o intensywnym, owocowym zapachu.
Kiedy wmasowywała go w skórę zaczęła analizować w głowie dzisiejszy dzień. Naprawdę dobrze dogadywała się z Ronem. Przy niej zachowywał się inaczej niż zwykle. Był dla niej miły, troskliwy i w jakiś sposób kochany. Starał się pomóc ze znienawidzonym przedmiotem, który dzięki niemu nagle zaczął wydawać się dużo łatwiejszy. Nie żałowała żadnej spędzonej z nim minuty, bo każda była wyjątkowa. Dużo rozmawiali, śmiali się, a on naprawdę sprawiał, że nawet transmutacja nie była taka zła.
Spłukując z siebie pianę pomyślała, że chętnie skorzysta z jego propozycji, aby jutrzejszego popołudnia wyszli razem na błonia. W głębi serca już w połowie spotkania miała nadzieję, że jeszcze kiedyś się z nią umówi i prawie oszalała ze szczęścia, kiedy tak szybko zaoferował jej swoje ponowne towarzystwo.
Teraz tylko pozostawała kwestia Blaise'a, Pansy i Draco. W końcu oni byli jej przyjaciółmi, nie mogła ich teraz zostawić i do tego oznajmić, że nagle zaczyna bliżej poznawać się z Gryfonem. Co pomyślą Ślizgoni? Od lat wraz z Malfoy'em wręcz pogłębiała w nich nienawiść do Gryffindoru. Jak nagle miała to odwrócić?
* * *
-Wiedziałam, że tu Cię znajdę.-wyszeptała Pansy, uchylając drzwi.
Draco odwrócił się gwałtownie od lustra, jednak widząc, kto jest posiadaczką głosu jego twarz złagodniała. Gdy był czymś zdenerwowany zawsze przychodził do męskiej łazienki na pierwszym piętrze. Przesiadywał już tam jako jedenastolatek, kiedy zwyczajnie coś go drażniło. Chciał wtedy pobyć sam i się wyciszyć.
Czując dłoń na ramieniu przyjaciółki westchnął głęboko.
-Nie możemy tego tak zostawić, wiesz o tym, prawda?-zapytała, na co skinął głową.
Drzwi ponownie się otworzyły, a stanął w nich rozespany Blaise, ubrany w zieloną piżamę. Ziewnął, po czym leniwie podszedł go przyjaciół.
-Tak jak prosiłaś, jestem.-zwrócił się do Pansy.
Już nie raz udało im się wymknąć w nocy, aby spokojnie porozmawiać. Zwykle towarzyszyła im jeszcze Hermiona, ale tym razem, ze względu na takie a nie inne okoliczności, spotkali się bez niej.
-Wątpię, żeby Weasley nagle się nią zainteresował. Wcześniej jedynie go obrażała i wyśmiewała. On też jakoś specjalnie milutki dla niej nie był, więc nie bardzo rozumiem, czemu jakoś stała się obiektem jego westchnień. To dziwne.-powiedział na jednym wdechu Draco.
-Wiemy, Smoku. Nam też się to ani trochę nie podoba. Wszyscy się o nią martwimy. Nie można pozwolić, aby zaczęła spotykać się z Gryfonem. To takie... Po prostu nie.-odpowiedział Blaise.
-Pogodziłam się z Theodorem i Weasley'ówną, ale tego akceptować nie zamierzam. Miona to moja przyjaciółka, nie pozwolę jej wykorzystać. Ona ma klapki na oczach i nie widzi, że coś jest nie tak.
Cały Slytherin huczał od plotek już po śniadaniu, które Hermiona zjadła przy stoliku Gryffindoru. Nikt nie był z tego zadowolony i wiele Ślizgonów stało się nieufnych co do Granger.
-Musimy mieć ich na oku. Zwłaszcza jego. Nigdy nie uwierzę, że ten idiota miałby co do niej dobre zamiary.
-No i nie możemy patrzeć jak się męczysz. Widać, że jesteś o nią cholernie zazdrosny.-Pansy puściła perskie oczko Draco, na co ten lekko się zaczerwienił.
-Co masz na myślisz?-zapytał, unosząc brwi.
-Pf, wszyscy wiedzą że na nią lecisz.-parsknął Zabini, klepiąc blondyna po plecach.
-Nieprawda!-od razu zaprzeczył.
-No oczywiście.-Parkinson i Blaise wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Nie mam pojęcia, o co wam chodzi. My się tylko przyjaźnimy.
-Ależ oczywiście Smoku. Dobra, ja spadam chłopaki, bo się jeszcze dziewczyna czegoś domyśli.
Trójka Ślizgonów w ciszy opuściła łazienkę i skierowała się do swoich dormitorium. Draco starał się nie myśleć o słowach przyjaciół, jednak one nie chciały opuścić jego głowy. Czy mieli racje? Znał Hermione od dzieciństwa i nigdy nie patrzył na nią w takiej kategorii. Bardziej traktował ją jak młodszą siostrę. Nawet nie brał pod uwagę, że kiedykolwiek mogliby się zejść. A może przez ten cały czas było na rzeczy?
Kiedy widział ją z Weasley'em musiał naprawdę bardzo starać się, aby opanować emocje i nie przyłożyć mu w twarz. Dalej był mu wdzięczny za uratowanie Hermiony, jednak nie mógł się powstrzymać, chodź naprawdę chciał. W każdym razie zamierzał chronić ją przed Ronem i dowiedzieć się, czy aby na pewno jest taki, jak wydaję się to jego przyjaciółce.
* * *
Wybaczcie za tak długą nieobecność. Jest tu ktoś jeszcze w ogóle?
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńMasz wspaniały styl pisania, bardzo przyjemnie i lekko się czyta.
Jak ja kocham zazdrosnego Draco, w Twoim wykonaniu.
Ciekawe, jak Ślizgoni przeszkodą w rozwijaniu się znajomości Draco i Hermiony.
Czekam na kolejny rozdział.
Dużo weny i pomysłów...
Emma
http://dramionebowystarczypokochac.blogspot.com
* Hermiony i Rona - przez przypadek źle napisałam.
Usuń